Aktualności i opinie

Wyszukiwarka








..:: ciąg dalszy artykułu P.Mariotti CIĄŻA ANALITYKA: PACJENT, TERAPEUTA I PRZESTRZEŃ NIEZNANA ::..
ciąg dalszy artykułu P.Mariotti CIĄŻA ANALITYKA: PACJENT, TERAPEUTA I PRZESTRZEŃ NIEZNANA
 

PSYCHIATRIA I PSYCHOTERAPIA. 2007; Tom 3, Numer 4: artykuł 1.

 

Paola Mariotti  CIĄŻA ANALITYKA: PACJENT, TERAPEUTA I PRZESTRZEŃ NIEZNANA


ciąg dalszy


 

Dyskusja

W odpowiedzi na początkowe spostrzeżenie mojej ciąży, zarówno pani A., jak i pan B. uciekli w strategię maniakalną, ukierunkowaną na ich świadomość wydarzenia zewnętrznego, która w znaczący sposób zakłócała ich stan umysłu - mianowicie ich wiedzę o mojej ciąży - w celu ochrony siebie przed świadomością różnicy, separacji, opuszczenia i potrzeb. W obu przypadkach wymagało to wykluczenia kreującej matki, która, ponieważ nie jest omnipotentna, do zajścia w ciążę potrzebuje mężczyzny-ojca, a oboje pacjenci zidentyfikowali się z wszechmocną, magiczną matką, niezdolną do rozpoznawania potrzeb. W przypadku pana B. jest to jeden z zasadniczych aspektów jego manii, a jego gwałtowne użycie procesów projekcji doprowadza go do zaburzeń poczucia self. Nawet jeśli jest on zdolny do silnego zaangażowania i przywiązania, jakość jego relacji nie pozwala mu na wchodzenie w realistyczną interakcję ze światem zewnętrznym.

            Myślę, że podczas mojej ciąży pan B. mógł doświadczać siebie wyłącznie jako totalnie pustego i prawie nie-istniejącego, lub - alternatywnie - jako zlanego ze mną, wraz z zawsze obecnym ryzykiem zaburzenia maniakalnego jeśli ta niepewna równowaga była zachwiana. Moja ciąża była z pewnością kłopotliwa, i musiała zostać wpasowana i wcielona w ramy diady pacjent-analityk. Być może "flegma w głowie" pana B. miała również znaczenie replikowania w jego umyśle bałaganu, jaki wyobrażał sobie w moim ciele (reprezentującego również to, czego obawiał się w odniesieniu do stanu swojej analizy). Na tym etapie jego analizy, nie było przestrzeni dla niczego innego poza nim-mną albo niczego. Przestrzeń w moim umyśle lub ciele nieosiągalna dla pacjenta, lub bardziej konkretnie przestrzeń która nie była nim została unicestwiona i został on pozostawiony, zastanawiając się jak dziecko tam się dostało, skoro, jak opisałam wcześniej, w zlanej jednostce pacjent-analityk, nie było miejsca na ojca.

            Proces opisany powyżej jest ekspresją bardzo wczesnego poczucia fuzji z matką. Sięgając do modelu Margaret Mahler, można powiedzieć, że pan B. był niezdolny do różnicowania siebie od matki wystarczająco do rozpoznania, że on i ona są odrębnymi osobami, tak jak na przykład nie był w stanie rozpoznać, że dom w który wjechał samochodem jako młody chłopak, nie należał do niego, był odrębny od- i poza jego światem wewnętrznym. Jego intensywne wykorzystywanie identyfikacji projekcyjnej podtrzymuje ten stan rzeczy, czego wynikiem jest doświadczanie przez pacjenta własnych myśli jako wszechobecnych, tak że nic nie może wydarzyć się poza jego omnipotentną kontrolą. Nie chciałabym jednak nadmiernie podkreślać elementu kontroli, który w tym kontekście jest tylko jednym z aspektów funkcjonowania mentalnego pana B., jego przeżywanie fuzji z obiektem ma złożoną obronną i regresywną funkcję, a jest również, według mnie, nieudaną próbą zachowania dobrego obiektu wewnętrznego i radzenia sobie z trudną rzeczywistością zewnętrzną.

            Jedną z konsekwencji jego procesów myślowych jest to, że w swoim umyśle nie jest w stanie pozwolić myślom i uczuciom rozwinąć się w przeżycia powiązane z nim, ale także z zewnętrzną realnością, nad którą nie ma kontroli. Nic dziwnego, że pan B. zwykł narzekać, że nie może budować swojej pracy w analizie z dnia na dzień i wydawało mu się, że zawsze zaczyna od zera; także jego niezdolność do pamiętania spraw staje się w pewien sposób nieuchronna, skoro zawartość umysłu musi zostać wyrzucona zanim może rozwinąć się w nowe i przez to niemożliwe do przewidzenia myśli.

Jak wspomniałam wcześniej, uważam, że istnieje związek pomiędzy niezdolnością tego pacjenta do myślenia, pamiętania i odczuwania a wykluczeniem przez niego ojca jako kreatywnego ale nieznanego czynnika w scenie pierwotnej. Ojciec nie jest tu jednak trzecią osobą w (późniejszej) relacji edypalnej: na bardzo wczesnym etapie rozwojowym może być on rozumiany jedynie jako "ten nieznany", jako pierwszy chwilowy przykład realności, która ma ogromny wpływ i znaczenie dla istnienia, a o której nic nie wiadomo.

            W moim rozumieniu, pan B. nigdy nie osiągnął zdolności tolerowania obrazu swojego ojca jako zasadniczo odmiennego i innego niż omnipotentna "jednostka" złożona z niego i obiektu. W efekcie para rodzicielska staje się pozbawionym znaczenia wyobrażeniem, a ojciec w scenie pierwotnej, jako prekursor wszystkich nie-omnipotentnych kreatywnych i rozwojowych procesów, jest usunięty, możliwość czegokolwiek nowego i niezależnego, na zewnątrz lub wewnątrz jednostki tworzonej z obiektem, jest porzucona - wraz ze zdolnością do znaczących relacji z nieznanym obiektem i do uczenia się.

            Wracając do pierwszego opisanego przypadku, pani A., w próbie konceptualizacji jej reakcji na moją ciążę i jej trudności w jej zauważeniu, opisałam jej związek ze mną i rodzaj identyfikacji, jaką rozwinęła, która jak opisałam wcześniej, zastąpiła myślenie o obiekcie, cielesnym doświadczeniem bycia obiektem. Uważam, że użyteczna jest tu koncepcja naśladowania (imitation). Pojęcie naśladowania jest często używane jako pojęcie opisowe służące wskazaniu aspektu identyfikacji. Gaddini [8] łączy i odróżnia naśladowanie i introjekcję jako wstępne fazy identyfikacji i wskazuje, że można oczekiwać regresji do zachowań imitujących gdy identyfikacja nie zachodzi z powodzeniem - na przykład gdy mamy do czynienia z dużą frustracją środowiskową. Sugeruje on, że poprzez naśladowanie pacjent próbuje ponownie nawiązać w magiczny i omnipotentny sposób, fuzyjny związek self z obiektem. Jednakże, obiekt naśladowania jest postrzegany w wysoce ambiwalentny i skonfliktowany sposób, co uniemożliwia integrację. Dobrze opisuje to sytuację pani A., podczas jej ciąży i poza nią; pani A. była jednocześnie w swojej analizie zarówno związana ze mną jako najważniejszą częścią życia, jak i atakująca i lżąca naszą analityczną pracę.

            Jej ambiwalencja wobec obiektu, niewątpliwie podsycana wczesnymi doświadczeniami, wydaje się zapobiegać wejściu w proces żałoby i zaakceptowaniu utraty obiektu. Jej idealizacja swojej rodziny była z jednej strony reakcją na negatywne uczucia, z drugiej ekspresją idealnej, pozbawionej konfliktów relacji z matką. Ambiwalencja ta manifestowała się w przeniesieniu poprzez regularne uczęszczanie na sesje, a zwłaszcza poprzez centralne i bardzo eksponowane miejsce, jakie przyznawała naszej relacji, podczas gdy w tym samym czasie pozostawała wysoce krytyczna i wręcz pogardliwa wobec pracy analitycznej.

            Nie była w stanie zrzec się analityczki jako partnerki w idealnej narcystycznej jednostce, będącej w stałym zagrożeniu rozpoznaniem naszej oddzielności i odmienności. Kiedy różnica została skonkretyzowana poprzez moją ciążę, pacjentka nie mogła znieść utraty obiektu i "stała się mną" naśladując to, co ja zrobiłam. Było to jednakże rozwiązanie niekorzystne dla pani A., ponieważ bardziej pozostawiło ją na uwięzi z jej zinternalizowanym idealizowanym obiektem, niż wzbogaciło ją poprzez proces kreatywnej identyfikacji z funkcją macierzyńskości.

            Jednakże, fakt, iż mimo jej poważnych trudności, jej reakcją na niemożliwy do zniesienia rozwój mojej ciąży było zajście jej samej w ciążę, donoszenie jej, zatrzymanie dziecka i opiekowanie się nim najlepiej jak była w stanie, nie może być definiowany wyłącznie w kategoriach patologii. Jej rozwiązanie tej sytuacji, czyli urodzenie dziecka, bez względu na powody, ma samo w sobie kreatywny, uczuciowy - związany z miłością - aspekt. Biorąc pod uwagę okoliczności, można by argumentować, że pacjentka miała podstawy obawiać się, że jedynym sposobem na posiadanie dziecka było działanie impulsywne, bezmyślne; tak jakby proces naśladowania mnie był ochroną przed powtórzeniem zachowania jej własnej matki.

            Pani A. miewała czasem trudności w adekwatnym zajmowaniu się swoim dzieckiem: była na tyle odważna i troszcząca się o dziecko, by obszernie mówić o tym w analizie, pozwalając sobie na rozwinięcie zdolności do bycia wystarczająco dobrą matką. Jej naśladowanie mnie umożliwiło jej złożenie pragnienia dziecka w depozycie u analityczki, a następnie powtórzenie tego, co zrobiłam (autorka, przyp. tłum.), nawet jeśli znajdowała się w stanie nieco zdysocjowanym, co zakończyło się posiadaniem dziecka, w odniesieniu do którego czasami miała trudności by uwierzyć, że naprawdę było jej własnym dzieckiem.

            W artykule tym omówiłam jedynie niektóre z wielu kwestii podkreślanych poprzez ciążę analityczki. Niemal nie wspomniałam kwestii rywalizacji z rodzeństwem, która była tak istotna dla obojga opisanych pacjentów, intensywności ich wspomnień, emocji, które byli w stanie ponownie przeżyć, oraz ich pragnienia bycia pod opieką idealizowanej matki-analityczki. Nie poruszyłam także w pełni istotności ich ambiwalencji wobec mojej ciąży, reprezentującej ich analizę, ich samych, a także moje dziecko. Te i inne kwestie były bardzo ważne i wymagały szczególnej bliskości z uwagi na ciążę. Wraz z prymitywnymi fantazjami i lękami, pacjenci byli również w stanie wyrażać nadzieję i troskę o mnie i o dziecko, jak również o własną analizę. Doświadczenie posiadania pozytywnych, nie-destrukcyjnych uczuć, było równie ważne w życiu pacjentów, nawet jeśli nie zostało to ujęte w materiale wybranym do niniejszego artykułu, jak rozpoznanie ich własnych zaburzeń.

Podsumowanie

W artykule niniejszym przedstawiłam kilka przemyśleń dotyczących wpływu ciąży analityczki na jej pacjentów, wykorzystując materiał z moich własnych doświadczeń. W pierwszej części zajęłam się niektórymi kwestiami pojawiającymi się w przeciwprzeniesieniu szczególnie w pierwszym trymestrze ciąży, kiedy to z uwagi na troskę o zdrowie płodu byłam niechętna informowaniu pacjentów o moim stanie. W drugiej części skoncentrowałam się na reakcjach moich pacjentów wyrażonych w przeniesieniu: w szczególności na pytaniu o to jak pacjenci radzili sobie z dowiedzeniem się i myśleniem o mojej ciąży, które wiązało się z zagrożeniem poczucia zjednoczenia, fuzji i nie-rozdzielności ode mnie, co w niektórych przypadkach miało ogromne znaczenie. W tym celu omawiałam materiał kliniczny dotyczący dwojga pacjentów: kobiety, która w naśladowczy sposób zaszła w ciążę po mnie, sposób, który zarówno zaprzeczał jakiejkolwiek różnicy między nami, jak i pozwolił jej rozwinąć własną zdolność do bycia matką; drugim omawianym pacjentem był mężczyzna, który początkowo rozumiał moją ciążę jako odrzucenie go, szykanujące i wywołujące poczucie winy i postrzegał ją jako wydarzenie zarówno niemożliwe do myślenia o nim, jak i/albo takie, z którym trzeba radzić sobie w omnipotentny sposób.

 

Piśmiennictwo:

1. Lasky R. Catastrophic illness in the analyst and the analyst's emotional response to it. Int. J. Psychoanal. 1990; 71: 455-474.

2. Bion, WR. Elements of psychoanalysis. London: Heinemann: Maresfield Reprints, 1984.

3. Freud S. Three essays on the theory of sexuality. Standard Edition. 7, 1905.

4. Freud S. On the sexual theories of children. Standard Edition. 9, 1908.

5. Symington N. The analyst's act of freedom as agent of therapeutic chance. Int. Rev. Psychoanal. 1983; 10: 283-292.

6. Tustin F. Autistic barriers in neurotic patients. London: Karnac, 1986.

7. Tustin F. Revised understanding of psychogenic autism. Int. J. Psychoanal. 1991; 72: 585-592.

8. Gaddini E. On imitation. Int. J. Psychoanal. 1969; 50: 475-485.


 

Lista artykułów w numerze :
Numer: 4
Tytuł: PSYCHIATRIA I PSYCHOTERAPIA. Tom 3, Nr 4. Zima 2007
Wydany: 2007-12-29
Lista wszystkich numerów: zobacz »